Ostatnie pół roku było dla Bitcoina istną koleją górską. Najpierw nieprawdopodobne szczyty sięgające 20 tysięcy dolarów za jednego Bitcoina, a następne swobodny spadek spowodowany strachem inwestorów przed sankcjami regulacyjnymi. Jestem przekonany, że wielu posiadaczy Bitoina żałuje, że nie odsprzedali najpopularniejszej krypotwaluty na jej szczytach. W ciągu ostatnich 3 miesięcy wartość Bitcoina spadła o 50% względem dolara amerykańskiego. W praktyce oznacza to najgorszy początek roku oraz drugi najgorszy kwartał w historii tego aktywa. Druga sytuacja tego typu miała miejsce w trzecim kwartale 2011 roku – wtedy Bitcoin spadł o 68%. Także wydaje mi się, że można zacząć mówić o kryzysie dopiero w momencie kiedy wartość zbliży się do tego poziomu.
Powyższy wykres doskonale obrazuje pewną zależność na rynku – silny ruch ceny w większości przypadków zwiastuje korektę lub tak jak w tym przypadku odwrócenie trendu. Cena nie lubi zbyt szybkiego windowania – cena dobiła zbyt szybko do poziomu, którego po prostu nie dało się utrzymać. Powyższy wpis nie ma na celu zwiastowania końca Bitcoina – wręcz przeciwnie. Chcę podkreślić, że w przeszłości podobne sytuacje miały miejsce i póki cena nie spadła o 68% nie ma aż tak wielkiego powodu do paniki. Jednak możliwe, że czeka nas kolejne wiele miesięcy powolnego poruszania się ceny w tej samej strefie do momentu aż kryptowaluty dostaną zielone światło na dalszy rozwój.